Z Marokiem darowaliśmy sobie rozterkę

Mecz z Marokiem, kończący drugą fazę grupową został przesunięty – z uwagi zamieszanie związane z atakiem terrorystycznym na wioskę olimpijską – o 24 godziny, dzięki czemu biało-czerwoni po raz pierwszy w turnieju w Monachium mieli aż trzy doby na regenerację. Dodatkowy czas wolny spędzili, jak po latach zdradził selekcjoner, przede wszystkim w sklepach… muzycznych. Taki relaks miał pozytywne skutki. Orły Górskiego potrzebowały wysokiego zwycięstwa, aby nie oglądać się na rezultat meczu Dania – ZSRR i cel został zrealizowany praktycznie już do przerwy.

 

 

Kazimierz Górski i Jan Ciszewski. Legendarny komentator 8 września 1972 roku miał do przekazania – “kolorowym”, jak mawiał, ale też i “czarno-białym” telewidzom – radosne wieści! Polska awansowała do wielkiego finału igrzysk w Monachium fot. archiwum Gorskich/FOTONOVA

 

 

 

– Bez fartu Kazia Górskiego, pewnie nigdy nie zostalibyśmy medalistami olimpijskimi. Weźmy na przykład zamieszanie w meczu z ZSRR, decydującym – jak się później okazało – o tym, kto zagra w olimpijskim wielkim finale, gdy Andrzej Jarosik odmówił wejścia z ławki na boisko – Lesław Ćmikiewicz wrócił jeszcze do incydentu z końcówki poprzedniego meczu, w którym rywal był znacznie silniejszy od Marokańczyków. I niewygodny z wielu względów, nie tylko sportowych. – Trener się wkurzył, nawet zaklął szpetnie, ale… szybko się opanował. Nigdy nie podejmował decyzji raptem. Co akurat w tamtej sytuacji zadziałało na jego korzyść. Jarosik był przecież z Zagłębia, a klub z Sosnowca to była perła w koronie I sekretarza PZPR, Edwarda Gierka. Zatem ze względów politycznych lepiej było nie rozdmuchiwać tej sprawy. Kazio ograniczył się więc przy ławce do stwierdzenia, że skończy z turystami w reprezentacji. I dzięki temu Jarosikowi w Monachium się upiekło, ale do kadry już nie wrócił. A zamiast niego wszedł Zyga Szołtysik i już w drugim kontakcie z piłką strzelił zwycięską bramkę. Takie historie, mogły dziać się tylko u Górskiego. I przy jego szczęściu. 

 

 

 

Jedno jest pewne: Nie możemy się oszczędzać

 

Tymczasem na odprawie selekcjoner Kazimierz Górski, co przypomniał w biograficznej książce „Piłka jest okrągła”, zaordynował: „Jedno jest pewne, zwróciłem się do naszej drużyny, nie możemy się oszczędzać, ponieważ jest nam potrzebne jak najwyższe zwycięstwo. Darujmy sobie nerwową rozterkę w przypadku niepowodzenia radzieckiej drużyny z Duńczykami.”

 

Ostre strzelanie rozpoczęło się – zgodnie z dyspozycją szkoleniowca – już w 2 minucie. Kazimierz Deyna odebrał piłkę w kole środkowym, podciągnął kilkanaście metrów i zdecydował się na uderzenie z dystansu. Bramkarz Marokańczyków, Mohammed Hazzaz odbił strzał przed siebie. Próbując odważnym wyjściem naprawić błąd zastopował dobitkę Włodzimierza Lubańskiego, ale przy poprawce Kazimierza Kmiecika był już bezradny. Natomiast obrońcy afrykańskiego zespołu nie zdążyli z asekurację.

 

 

W 10 minucie Deyna został sfaulowany w środkowej strefie boiska. Natychmiast rozegrał z Lubańskim, który minął jednego z przeciwników i huknął z ponad 20 metrów. Piłka przeleciała ponad rękami Hazziza i ugrzęzła w siatce tuż przy lewym słupku bramki Marokańczyków. Na koniec tej części gry kapitan reprezentacji Polski wywalczył rzut karny szarżując z dużą swobodą w szesnastce przeciwników. Podobnie jak w meczu z ZSRR, zostawił piłkę Deynie. Kaka z 11 metrów uderzył niemal dokładnie w to samo miejsce, w które ponad pół godziny wcześniej Lubański przymierzył ze znacznie większej odległości.

 

 

 

8.09.1973, Norymberga (turniej olimpijski – 2. faza grupowa)

POLSKA – Maroko 5:0

Bramki: Kmiecik 2, Lubański 10 , Deyna 45 z karnego, 84, Gadocha 63.

POLSKA: Kostka – A. Szymanowski, Ostafiński, Gorgoń, Anczok –Ćmikiewicz (55. Maszczyk), Deyna, Kraska (46. Szołtysik) – Kmiecik, Lubański, Gadocha. Trener: Górski.

 

 

 

Po przerwie biało-czerwoni mogli już sobie pozwolić na luz, więc Hubert Kostka miał… niezły trening przed wielkim finałem turnieju olimpijskiego. Kolejne gole zdobyli jednak wyłącznie biało-czerwoni. W 63 minucie Robert Gadocha  pokonał Hazziza płaskim strzałem z rzutu wolnego. Wynik ustalił Deyna, który po kolejnym przechwycie w środku boiska zdecydował się na rajd, poradził sobie z trzema obrońcami i z bliska lewą nogą strzelił w prawy róg  bramki Afrykańczyków zupełnie myląc ich golkipera.

 

 

 

W wiosce zorganizowaliśmy naradę

 

„Ustalony plan został wykonany. Potem, w drodze powrotnej, była pożegnalna kolacja, a po powrocie do wioski olimpijskiej zorganizowaliśmy naradę poświęconą przygotowaniom do naszego ostatniego występu na XX Igrzyskach. Dotarły już do nas meldunki, że Związek Radziecki wygrał z Danią wobec czego spotka się z NRD w walce o brązowy medal. Nas czekał mecz z Madziarami o najwyższe miejsce na olimpijskim podium…” – w swym lakonicznym stylu skonkludował trener Górski na łamach książki „Piłka jest okrągła”. cdn.