Hat-trick Lubańskiego, w Krakowie na 5!

Mecz z Turcją był piątym w selekcjonerskiej kadencji Kazimierza Górskiego. Dopiero drugim rozgrywanym w Polsce, za to już czwartym o punkty! Tylko w debiucie trener miał względny komfort, gdyż wyjazdowe spotkanie ze Szwajcarią było towarzyskie. Później zaczęły się kwalifikacje Euro’72 i – równolegle – preeliminacje olimpijskie przed igrzyskami w Monachium. W każdym razie 22 września 1971 roku, we środę, na stadionie Wisły w Krakowie biało-czerwoni spisali się na… piątkę!

 

 

Ile Włodzimierz Lubański znaczy dla reprezentacji Polski, kibice przekonali się tak naprawdę dopiero po bolesnej kontuzji kapitana w meczu z Anglią w Chorzowie. A dopóki był zdrowy, to napastnik Górnika Zabrze strzelał najważniejsze gole dla Orłów Górskiego. Fot. reprodukcja z archiwum Janusza Jesionka.

 

 

Bohaterem został kapitan drużyny narodowej, Włodzimierz Lubański, który w drugiej połowie potrzebował 28 minut skompletowanie hat-tricka. Do przerwy to jednak napastnik Górnika Zabrze był najgłośniej wygwizdywany na stadionie Białej Gwiazdy. Za sprawą seryjnie marnowanych okazji. Nic zresztą dziwnego, że to środkowy napastnik najczęściej dochodził do sytuacji strzeleckich, skoro do pomocy miał aż 5 (słownie: pięciu) klubowych kolegów. Zarówno defensywa (Jan Gomola, Zygmunt Anczok, Jerzy Gorgoń) jak i linia ofensywna (Zygfryd Szołtysik, Jan Banaś, Lubański) oparte były na KSG. Czemu nie sposób się jednak dziwić biorąc pod uwagę fakt, że nieco ponad rok wcześniej Górnik wystąpił w europejskim finale Pucharu Zdobywców Pucharów. Co prawda musiał wówczas na wiedeńskim Praterze uznać wyższość Manchesteru City, ale i tak do dziś nikt nie zbliżył się do wyniku zabrzan. A Lubański został królem strzelców PZP zarówno w sezonie 1969-70, jak i następnym.

 

„Nie miałem kłopotów z ustaleniem składu, jeden tylko Gomola zgłosił bóle w plecach, ale badanie lekarskie nie odkryło ich źródła. Ponieważ przed samym meczem bóle ustąpiły, zgodnie z życzeniem bramkarza Górnika powierzyłem mu obronę bramki” – po latach wspominał selekcjoner Górski w książce „Piłka jest okrągła” starcie z Turkami.  

 

A to o tyle istotne wspomnienie, że – jak uzupełnił Jan Tomaszewski – w owym czasie kto wygrywał rywalizację w Górniku (konkurentem Gomoli był Hubert Kostka), ten miał etat również w reprezentacji Polski.

 

 

22.09.1971, Kraków, eliminacje Euro ‘72

POLSKA – Turcja 5:1

Bramki: Bula 33, Lubański 62, 73, 90, Gadocha 69 – Nihat 83

POLSKA: Gomola – Anczok, Zygmunt, Gorgoń, Musiał – Szołtysik, Deyna (45. Jarosik), Bula – Banaś, Lubański, Gadocha. Trener: Górski.  

 

 

ֹ„Powtórzcie ten wynik w Warszawie z RFN-em – wołali do nas krakowscy kibice, kiedy schodziliśmy po meczu do szatni. Mieliśmy powody do zadowolenia, ale ja po złożeniu podziękowania drużynie za grę, nie omieszkałem zauważyć z przekąsem:

 

– Sądząc po przebiegu pierwszej połowy, szanse na zdobycie bramki z najbliższym rywalem mamy, koledzy, niewielkie!

 

– Turcy postawili wszystko na jedną kartę w pierwszej połowie, dlatego sił im starczyło tylko na 45 minut – ktoś mi odpowiedział.

 

– To prawda, zgodziłem się, ale nie potrafiliśmy w tym okresie znaleźć na nich sposobu, marnując kilka okazji. Prześcigaliśmy się w chybionych podaniach. W drugiej połowie było już lepiej, kilka razy udało nam się przejść płynni z obrony do ataku, czym zaskoczyliśmy przeciwnika. W rezultacie mamy cztery bramki, ale Turcja to nie RFN, zakończyłem swój wywód” – zanotował w pamiętniku cytowanym w książce „Piłka jest okrągła” pan Kazimierz. cdn.