Eliminacje Euro’76 biało-czerwoni kończyli 26 października. Gdyby wygrali z Włochami, mimo mocnego lania 11 dni wcześniej w Amsterdamie z Holandią, zachowaliby naprawdę duże szanse na awans do turnieju finałowego. Niestety, mimo dużej przewagi Orłów Górskiego padł bezbramkowy remis. A cztery tygodnie później Italia pokonała ekipę Oranje co prawda tylko 1:0, ale był to najniższy wymiar kary. Wyszło zatem na to, że nawet skromna wygrana na Stadionie X-lecia dałaby reprezentacji Polski upragniony awans do finałów ME…
„Porażka w Amsterdamie bolała nas wszystkich, ale nie oznaczała końca świata. W ostatnim meczu czekali na nas Włosi. Gdybyśmy z nimi wygrali, to przy odrobinie szczęścia awans wciąż byłby realny. Ale zagraliśmy tak przeciętnie, że szkoda słów” – wspomina w książce „Diabeł, nie anioł” Andrzej Szarmach. – „Inna sprawa, że takiego meczu nie powinno się organizować na Stadionie Dziesięciolecia. On nam nigdy nie sprzyjał, tam graliśmy najgorsze spotkania. Alebo przegrywaliśmy, albo męczyliśmy się okrutnie z jakimiś ogórkami. A teraz, po remisie 0:0, sami byliśmy ogórki. Mistrzostwa Europy przeszły nam koło nosa.”
26.10.1975, Warszawa, eliminacje Euro’76
POLSKA – Włochy 0:0
POLSKA: Tomaszewski – Szymanowski, Ostafiński, Żmuda, Wawrowski – Kasperczak, Deyna, Bula (59. Marx) – Lato, Szarmach, Gadocha (78 Kmiecik). Trener: Górski
„Prasa nazwała nasz ostatni występ w 1975 roku meczem niewykorzystanych szans. Ja bym dodał: pogrzebanych szans na powtórzenie liczącego się sukcesu międzynarodowego. A wszystko z powodu jednego drobiazgu: nie byliśmy w stanie strzelić Włochom ani jednej bramki” – wspominał w książce „Piłka jest okrągła” Kazimierz Górski. – „Czy zestawiłem właściwie drużynę? Dokonałem tylko dwóch zmian w składzie z Amsterdamu: Bulzackiego zastąpił Ostafiński, a kontuzjowanego Maszczyka Bula. Ponieważ ten ostatni nie spisywał się dobrze, wymieniłem go w czasie gry na kolegę klubowego Marksa, a Gadochę również niedysponowanego, na Kmiecika. Zdecydowałem się na frontalne natarcie w wykonaniu czterech napastników. Efektem tej taktyki było kolosalne zamieszanie pod włoską bramką i niekończące się rzuty rożne. Ale nic więcej. Tak to nieraz bywa, jak się bardzo chce wygrać…” cdn.