O tym, jaka jest cena olimpijskiej sławy, Kazimierz Górski przekonał się podczas zaoceanicznego tournée, na które zabrał biało-czerwonych w wakacje roku 1973. Dowiedział się także, jak trudno w takich okolicznościach prowadzić zespół. Natomiast Orły Górskiego miały okazję w USA, Kanadzie i Meksyku sprawdzić, jak ważnym organem jest.. wątroba.
Podsumowując północnoamerykańskie tournée – przy okazji trzech meczów rozegranych w drugiej jego połowie – najlepiej skonfrontować wspomnienia trenera Górskiego, spisane w książce „Piłka jest okrągła” z opowieściami Leszka Ćmikiewicza, którymi podzielił się w roku 2020. Dopiero wówczas bowiem widać jak na dłoni jak różna jest perspektywa szkoleniowca i zawodników…
Wyjazd okazał się bardzo… trudny
– W 1973 roku polecieliśmy do USA, na zaproszenie Polonii w nagrodę za wywalczenie złota w IO w Monachium. To tournée traktowane było także jako psychiczna odbudowa. Za oceanem zespół rzeczywiście się scementował, ale wyjazd okazał się także bardzo… trudny – bez ogródek powiedział Ćmikiewicz w wywiadzie udzielonym stronie Fundacji Kazimierza Górskiego. – Dlatego, że polonusi witali nas nazbyt radośnie. Było na tyle szampańsko, że jednego wieczora na jakimś oficjalnym raucie Kaziowi siedem razy śpiewano 100 lat. A kiedy później udało mi się wyrwać do kuzyna, który koniecznie chciał pokazać życie w Stanach, to w klubie nocnym już na dzień dobry zauważyłem, że byli tam już… wszyscy moi koledzy z kadry. A nawet asystent trenera Jacek Gmoch. No i wszyscy powalczyliśmy do świtu…
Tymczasem selekcjoner na potrzeby sygnowanych jego nazwiskiem memuarów mówił tak: „Rewanż z Meksykiem wypadło nam grać w Monterrey, znaleźliśmy się na znacznej wysokości licząc od poziomu morza. Chłopców zatykało, starali się, ale niewiele z tego wychodziło. Po bezbramkowej pierwszej połowie lepiej było w drugiej, ale wtedy pech – sędzia dyktuje rzut karny za faul popełniony przez Bulzackiego. Moim zdaniem Mirek zagrał ostro, ale fair, arbiter nie zmienił jednak decyzji (…). Pięć minut później znów Gorgoń stanął na wysokości zadania; przejął podanie Gadochy z rzutu wolnego i rąbnął co sił. Piłkę zobaczyłem dopiero wtedy, jak odbita od siatki wróciła na murawę… A kiedy Gadocha pięć minut przed końcem zdobył zwycięskiego gola, nagrodziły go rzęsiste brawa. I rozległy się wpierw pojedyncze, a potem zbiorowe okrzyki „Polonia”…”
08.08.1973, Monterrey (mecz towarzyski)
Meksyk – POLSKA 1:2 (0:0)
Bramki: Guzman 54 z karnego – Gorgoń 59, Gadocha 86.
POLSKA: Tomaszewski – A. Szymanowski, Gorgoń, Bulzacki, Musiał – Ćmikiewicz (57. Drozdowski), Deyna (66. Kasztelan), Kasperczak – Banaś (57. Kmiecik), Domarski, Gadocha. Trener: Górski.
Szybko wrzuciliśmy Jacka do wody
„O drugim meczu ze Stanami Zjednoczonymi niewiele mam do powiedzenia. Nasz skład, naszpikowany rezerwowymi, łatwo poradził sobie z przeciwnikiem. Wyróżniłbym Kmiecika, strzelca dwóch bramek oraz Szarmacha w ataku oraz Kasztelana i debiutanta Drozdowskiego w drugiej linii” – odnotował trener Górski w wydanych w 2004 wspomnieniach.
– Rano, po wspomnianych wyżej baletach, Kazio znalazł kawałek łąki i chciał lekko chociaż pogimnastykować drużynę, i w swoim stylu rozruszać chociażby dzięki skokom przez konary. Kiedy jednak po pierwszych skłonach towarzystwo się… zwymiotowało, zrezygnował. Kazał wszystkim pójść na basen i nie wychodzić przez co najmniej pół godziny z wody – kontynuował z kolei Ćmikiewicz. – Protestował jedynie Gmoch, który domagał się regularnej jednostki treningowej, ale szybko wrzuciliśmy Jacka do wody. I przypilnowaliśmy, żeby przez wymagane dwa kwadranse nie mógł opuścić basenu…
10.08.1973, San Francisco (mecz towarzyski)
USA – POLSKA 0:4 (0:1)
Bramki: Kmiecik, 36. 47, Szarmach 72, Kasztelan 88.
POLSKA: Szeja – Rześny, Gorgoń, Bulzacki, A. Szymanowski – Drozdowski, Kasztelan, Kasperczak – Kmiecik (78. Banaś), Domarski, Szarmach. Trener: Górski.
Zmęczonych Kazio odsyłał do bazy
„Po chłodnej pogodzie w San Francisco zaskoczył nas upał w New Britain. I – co tu dużo ukrywać – wyraźnie nam nie wyszło. Nie chcę usprawiedliwiać zawodników, zagrali słabiej, ale trudy tej podróży dawały się już nam wszystkim mocno we znaki. Straciliśmy bramkę w momencie naszej zdecydowanej przewagi – tak na potrzeby literackie odtwarzał zapiski selekcjoner Górski. – I na nic zdały się już nasze nieustanne ataki i niezliczona ilość strzałów oddanych na bramkę Ivanowa. Wiele było niecelnych, a inne – sygnalizowane, bramkarz łatwo chwytał.”
– Górski był wkurzony, ale jakoś mu przeszło. Poprosił tylko organizatorów, żeby na kilka dni wywieźli nas w ustronne miejsce. Wybór padł na King Stone. Nasz zwariowany fan Jerry Tanek trafił jednak i tam. Przy ognisku trudno było siedzieć o suchym pysku, więc Kazio zaczął odsyłać najbardziej zmęczonych do bazy. I bodaj tylko jednego nie zdążył, kolega spadł z wysokiej skały i się poharatał. Zyskał ksywę Jumbo Jet… – brzmiał dalszy ciąg relacji Ćmikiewicza, etatowego i ulubionego pomocnika Pana Kazimierza. – A trzeba pamiętać, że stamtąd polecieliśmy do Warny na rewanż z Bułgarami za eliminacje olimpijskie…
12.08.1973, New Britain (mecz towarzyski)
USA – POLSKA 1:0 (1:0)
Bramka: Trost 37
POLSKA: Tomaszewski (46. Szeja) – A. Szymanowski, Gorgoń, Bulzacki, Musiał (46. Rześny) – Drozdowski (60. Kasperczak), Deyna (46. Kasztelan), Ćmikiewicz – Banaś (60. Domarski), Szarmach, Gadocha. Trener: Górski.
Trener Górski rozumiał nasze potrzeby…
„Pozostałe dni pobytu za oceanem minęły bardzo przyjemnie wypełnione spotkaniami z naszą Polonią oraz intensywniejszym treningiem. Z uwagi na mecz, jaki mieliśmy rozegrać z Bułgarią w Warnie, starałem się utrzymać chłopców w dobrej sprawności fizycznej – skonkludował w „Piłka jest okrągła” trener Górski.
– Generalnie trener Górski przymykał oko zawsze, kiedy był powód i moment odpowiedni do zabawy – to z kolei posumowanie pana Lesława. – Brał pod uwagę fakt, że jesteśmy młodzi i rozumiał nasze potrzeby… cdn.