Na poprzeczce mógł wisieć ręcznik, ale…

20 marca 1973 roku biało-czerwoni rozegrali ostatni sprawdzian przed rozpoczęciem kwalifikacji mistrzostw świata w Niemczech. Do bramki – po półtorarocznej przerwie – wrócił Jan Tomaszewski, a w roli głównej wystąpił zdobywca hat-tricka Włodzimierz Lubański. Publika była zadowolona, ale selekcjoner Kazimierz Górski miał wiele obaw przed zbliżającym się meczem o punkty, z Walią w Cardiff…

 

 

 

Jan Tomaszewski, Kazimierz Górski i Grzegorz Lato po latach mogli miło wspominać mecz z USA. Tyle że zaraz po spotkaniu selekcjonerowi wcale nie było do śmiechu… fot. Dariusz Górski/FOTONOVA

– Równie dobrze na naszej poprzeczce można było zawiesić ręcznik – powie po latach Tomaszewski. – I także zachowalibyśmy czyste konto, bo nie miałem nic do roboty. Zupełnie nic. Różnica klas, jaka dzieliła wtedy reprezentacje Polski i USA była ogromna. Co tu kryć, Amerykanie byli wtedy słabi. Inna sprawa, że z psychologicznego punktu widzenia był to dla mnie bardzo istotny mecz, taki na przełamanie.

 

 

„Wynik uzyskany w towarzyskim meczu z USA, a zwłaszcza skuteczność zdobywcy trzech bramek Lubańskiego, wprawiły w prawdziwą euforię widzów, którzy niemal w komplecie zapełnili stadion ŁKS. Entuzjazm udzielił się piłkarzom, a nawet sceptycznym zazwyczaj działaczom – wspominał po latach w książce „Piłka jest okrągła” Kazimierz Górski. – Ja również chwaliłem postawę biało-czerwonych, przypominając jednak, że przeciwnik zmusił nas do zbyt dużego wysiłku. Nie chciałem psuć radosnego nastroju, dlatego powstrzymałem się na forum publicznym od uwag krytycznych. Ale kiedy zamknęliśmy się sami z Jackiem Gmochem, nie ukrywaliśmy swych wątpliwości co do formy naszych reprezentantów”

 

 

20.03.1973, Łódź, mecz towarzyski.

POLSKA -USA 4:0 (2:0)

Bramki: Lubański 17, 24, 84, Kasperczak 55).

POLSKA: Tomaszewski (Szeja) – Musiał, Gorgoń, Ćmikiewicz, Anczok – Kasperczak, Deyna, Kraska (Maszczyk) – Lato (W. Wojciechowski), Lubański, Gadocha.

 

 

 

„Obawiam się, że podstawowy warunek nie został spełniony – stwierdził Jacek. – Mam na myśli żelazną kondycję, jakiej wymagamy od piłkarzy – tak relacjonował rozmowę z Gmochem pan Kazimierz na łamach cytowanej wyżej biografii. – Nie są zgrani, a ja nadal widzę potrzebę eksperymentowanie ze składem – dodałem…” cdn.