Piękny mural w 31.rocznicę śmierci Deyny

W 31. rocznicę śmierci Kazimierza Deyny, na bloku przy ul. Kazury 16 na warszawskim Ursynowie odsłonięto mural poświęcony temu najwybitniejszemu rozgrywającemu w historii polskiego futbolu.

 

Słynny Kaka to jeden z najsłynniejszych i najwybitniejszych Orłów Górskiego. Długoletni kapitan reprezentacji Polski, złoty i srebrny medalista olimpijski, król strzelców – z 9 golami – igrzysk w  Monachium w 1972 roku, lider Orłów Górskiego podczas finałów MŚ’74, na których biało-czerwoni wywalczyli III lokatę.

 

 

Fot. twitterowy profil Wojciecha Cłapińskiego/Bakcyl Studio

 

 

 

Z cegiełką Klubu Wybitnego Reprezentanta

 

Mural o powierzchni ponad 420 metrów kwadratowych został zaprojektowany i wykonany przez pracownię graficzną Bakcyl Studio. Kosztował niemal 60 tysięcy złotych. Został sfinansowany przez Fundację Kazimierza Deyny, ze zbiórki internetowej, a znaczącą cegiełkę dołożył także Klub Wybitnego Reprezentanta działający przy PZPN.

 

– To był najwspanialszy i najwybitniejszy polski piłkarz. Czasami zastanawiam się, o ile bramek i tytułów króla strzelców miałbym więcej, gdybym mógł grać w jednej drużynie z Kazimierzem Deyną – powiedział podczas odsłonięcia muralu jeden z następców nieodżałowanego Kaki w Legii Warszawa i aktualny prezes KWR, Dariusz Dziekanowski.

 

 

 

Pan Piłkarz z rolą filmową na koncie

 

O tym, jakim piłkarzem – po prawdzie to Panem Piłkarzem – był Deyna najlepiej świadczą statystyki, jakie Kaka wykręcił w reprezentacji Polski przez 10 lat (i niespełna 2 miesiące) występów w biało-czerwonych barwach. Po wszystkich weryfikacjach, które objęły również mecze rozegrane na igrzyskach, na koncie Deyny pozostało 97 oficjalnych gier i 41 goli. Z tego aż 56 spotkań było wygranych, 13 odbyło się w finałach MŚ, zaś 10 w turniejach olimpijskich. W sumie statystycy wyliczyli, że w narodowych barwach spędził na boisku 7901 minut!

 

W 1974 roku został uznany trzecim zawodnikiem – po Franzu Beckenbauerze i Johanie Cruyffie – finałów Weltmeisterschaft, i sklasyfikowany przez „France Football” na 3. miejscu w plebiscycie o Złotą Piłkę. W dwóch wcześniejszych latach zajmował w tej prestiżowej klasyfikacji szóstą lokatę. Trzykrotnie był uznawany Piłkarzem Roku w Polsce w plebiscycie katowickiego „Sportu”, dwukrotnie – przez tygodnik „Piłka Nożna”. W gwiazdorskim dorobku ma rolę w filmie „Ucieczka do zwycięstwa”, u boku między innymi Sylvestra Stalonne, Pelego i Bobby’ego Moore’a.

 

 

Kaka zaczynał zawsze w „Ambasadorze”. I znał savoir vivre

 

Jako piłkarz – niewątpliwie wyprzedził epokę. Jako człowiek, jak wspominają koledzy i współpracownicy z tamtych lat, miał zainteresowania dwojakiego rodzaju. Miały to być futbol oraz… płeć odmienna. Tyle że zdania, w jakiej kolejności im się poświęcał, są podzielone. W Legii trzymał sztamę z Franzem Smudą, w kadrze – długo, do kontuzji świetnego napastnika, po którym przejął w kadrze kapitańską opaskę, z Włodzimierzem Lubańskim, a później z Władysławem Żmudą.

 

– Kazik chodził własnymi drogami, i trudno było za nim nadążyć. Zawsze jednak obchód po mieście zaczynał w restauracji „Ambasador” – wspominał przed laty Smuda. – Piłkarzem był genialnym, z piłką potrafił zrobić wszystko. Czasami odnosiłem nawet wrażenie, że jest o swoje ponadprzeciętne umiejętności nieco zazdrosny. Bo nie chciał dzielić się tajnikami tego, jak doszedł do swojej bajecznej techniki. I wedle jakiego klucza rozgrywa na boisku.

 

 

Z kolei Żmuda przypomniał kilka lat temu, jak został dokwaterowany do Deyny tuż po legendarnym meczu z Anglią na Wembley w październiku 1973 roku. – Po kolacji wszedłem do pokoju, z dużym respektem, ale i pełną kulturą, a tam Kazio przebywał w towarzystwie.. dwóch pań. I powiedział do mnie: „Mówisz po angielsku, Władziu? To przedstaw się ładnie”. No to się po prostu przedstawiłem…

 

 

Górski: Mnie się gra Deyny podoba

 

Kazimierz Górski traktował Deynę, swego generała na placu gry, w sposób szczególny. Andrzej Strejlau tak zapamiętał – i podzielił się wspomnieniem ze stroną Fundacji Kazimierza Górskiego – słynny incydent na zgrupowaniu w Rembertowie:

 

„Przyszła grupa zawodników ze skargą (Jan Tomaszewski i Andrzej Szarmach – przyp. god.), że Deyna już od dwóch dni nie trenuje z zespołem. I w ogóle nie ma go w ośrodku; zniknął. Górski przyjął ich chłodno po obiedzie.

– Panowie, tylko mówcie szybko, bo o tej porze to ja mam drzemkę. Słucham.

– My w sprawie Deyny, zniknął.

– My, to znaczy kto?

– Rada Drużyny.

– To niech panowie uważają. Kazia nie ma, ja o tym wiem, i on dalej będzie grał w mojej drużynie. Żegnam panów. Udaję się na drzemkę.

A kiedy Deyna dostał z Górnikiem niesłuszną czerwoną kartkę – a ja już prowadziłem Legię – od razu padło pytanie od śląskich dziennikarzy, czy w takiej sytuacji zasługuje na powołanie do reprezentacji. – Słusznie pan zauważył, że dziś grała Legia. U mnie w reprezentacji Deyna naturalnie zagra. Bo mnie się jego gra podoba.”

 

 

Deyna: Trenerze, dziś tak im dopier…, że popamiętają!

 

Kaka nie był – delikatnie ujmując oratorem, a już zwłaszcza pokroju Lubańskiego, czy Tomaszewskiego – ale doktor Janusz Garlicki zapamiętał i taką scenę z przerwy wspomnianego, najsłynniejszego w wykonaniu Orłów Górskiego meczu z Anglią na Wembley:

„Po odprawie, gdy Kazio Górski już wszystko ustawił, ale chciał coś jeszcze chyba dodać, nagle i niespodziewanie odezwał się Kazik Deyna, który mówił niewiele. Albo wręcz wcale się nie odzywał. Tym razem zagrzmiał jednak: – Trenerze, niech się pan nie martwi, dziś tak im dopier…, że popamiętają. No i popamiętali! Układ mundialu był jeszcze przedwojenny, z 16 zespołami w finałach i eliminacjami trudnymi do przejścia, ale to my pojechaliśmy na Weltmeisterschaft do Niemiec, a nie Angole.”

 

 

Kazimierz Deyna zginął w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1989 w wypadku samochodowym na autostradzie pod San Diego. Podczas powrotu do domu uderzył autem w tył prawidłowo zaparkowanej na awaryjnym pasie ciężarówki…

 

GAdam