W drodze na igrzyska

Pierwsza połowa maja to pora, kiedy nie brakowało – oczywiście w czasach Kazimierza Górskiego – istotnych meczów reprezentacji. W pierwszym etapie pracy selekcjonera, przed igrzyskami w Monachium, rozegrane zostały dwa takie spotkania. Z bardzo różnymi dla biało-czerwonych rozstrzygnięciami…

 

1972 Warszawa Pilkarska reprezentacja narodowa Kazimierza Gorskiego z Olimpiady w Monachium 1972 n/z L/P stoja Kazimierz Gorski , Hubert Kostka , Jerzy Gorgon , Marian Ostafinski , Zygmunt Anczok , Marian Szeja , Wlodzimierz Lubanski , Antoni Szymanowski , Jerzy Kraska , Joachim Marks , Zbigniew Gut klecza Kazimierz Dejna , Zygfryd Szoltysik , Grzegorz Lato , Kazimierz Kmiecik , Ryszard Szymczak , Andrzej Jarosik , Leslaw Cmikiewicz , Robert Gadocha , Zygmunt Maszczyk
fot. Dariusz Gorski/FOTONOVA

 

 

– Na usprawiedliwienie remisu, który był w gruncie rzeczy porażką mógłbym przytoczyć sporo przekonywających argumentów. Nie mogły jednak zmienić wyniku, który wywołał fatalny rezonans w opinii publicznej – wspominał po latach Kazimierz Górski w książce „Piłka jest  okrągła”.

 

12.05.1971, Tirana, eliminacje mistrzostw Europy

Albania – Polska 1:1

Bramki: Zhega 32 – Banaś 5.

POLSKA: Grotyński – Wraży, Winkler, J. Wyrobek, Anczok – Szołtysik, Deyna (69. Ćmikiewicz), Banaś, B. Blaut, Lubański, Gadocha (45. Kozerski). Trener: Górski.

 

– O godzinie trzeciej po południu, kiedy zaczynaliśmy mecz, temperatura przekraczała 30 stopni. Było potwornie gorąco i duszno, a do tego wysokie położenie miasta sprawiało, że zawodnicy zatykali się po kilkunastu minutach gry – kontynuował trener Górski. – Już w 5. minucie zdobyliśmy prowadzenie, po czym powtórzyła się stara śpiewka – lekceważenie przeciwnika, bezproduktywne zagrania, nonszalancka zabawa w kotka i myszkę. Kiego gospodarze wyrównali, nasi ruszyli do szturmu i zdobyli nawet prowadzenie, lecz sędzia bramki nie uznał…

 

Niespełna rok później, kiedy stawką był awans na igrzyska, trzeba już było postawić wszystko na jedną kartę. Tym bardziej, że w pierwszym meczu z Bułgarami – w Starej Zagorze – rumuński sędzia Victor Padureanu dał karnego z kapelusza gospodarzom, wyrzucił z boiska naszego kapitana Włodzimierza Lubańskiego, a na dodatek nie uznał prawidłowej bramki Jana Banasia. Pobyt w Bułgarii polska ekipa zakończyło zatem złożeniem protestu i mocnym postanowieniem wzięcia sportowego rewanżu na nieuczciwych rywalach na Stadionie X-lecia.

Polskich kibiców nie trzeba było dodatkowo motywować do żywiołowego dopingu, ale po porażce 1:3 w Starej Zagorze do przerwy w Warszawie było tylko 1:0. – Pamiętam doskonale napiętą atmosferę po pierwszej połowie. Trener Górski kazał dostarczyć termosy z kawą do szatni, po czym wydał dyspozycję, aby piłkarze zostali w niej sami. A ja miałem na zewnątrz pilnować, żeby nikt im nie przeszkadzał. Tak też zrobiłem, ale słyszałem oczywiście odgłosy z szatni. Wersalu tam nie było – wspomina kierownik naszej reprezentacji Janusz Jesionek.

Na drugą połowę nasi zawodnicy wyszli – długim tunelem – z kilkuminutowym opóźnieniem. Na tyle pobudzeni kofeiną i męską dyskusją we własnym gronie, że dorzucili jeszcze dwa gole. W czym mocno dopomógł trener Górski decydując się w końcówce na pokerową zagrywkę z wprowadzeniem Joachima Marxa. Na koniec eliminacji musieli jednak czekać na szczęśliwe – dla biało-czerwonych – zakończenie meczu Hiszpanów z Bułgarami. I doczekali się!

 

07.05.1972, Warszawa, eliminacje olimpijskie

Polska – Bułgaria 3:0

Bramki: Banaś 20, 75, Marx 85.

POLSKA: Kostka – Wraży, Gorgoń, Ćmikiewicz, Anczok – Szołtysik, Deyna, Maszczyk (70. T. Polak) – Banaś, Lubański, Gadocha (83. Marx). Trener: Górski.

 

–  Gdyby amatorska reprezentacja Hiszpanii nie zabrała punktu Bułgarom w rewanżu u siebie, to z naszej olimpijskiej sławy wyszłyby nici. Iberyjczycy byli wściekli, bo ich też Bułgarzy przekręcili na własnym terenie i zagrali jakby walczyli o życie. No i wbrew wszelkim przewidywaniom nie dali się ograć, choć graniczyło to z cudem – nawet po latach Lesław Ćmikiewicz wspomina tę sytuację ze sporą dozą emocji. – Bez fartu Górskiego, pewnie nigdy nie zostalibyśmy olimpijczykami..

cdn.