Po efektownych zwycięstwach nad Kolumbią i Ghaną, przed ostatnim meczem grupowym z NRD Orły Górskiego były już pewne awansu do czołowej ósemki turnieju olimpijskiego w Monachium. Tyle że nikt z obu stron nie zamierzał traktować rywalizacji ulgowo. Zarówno biało-czerwoni, jak i Wschodni Niemcy – dziś kraj już nieistniejący, ale wówczas sportowa potęga – mierzyli w pierwsze miejsce w grupie. A dodatkowo do wyrównania były jeszcze stare rachunki…
Doktor Janusz Garlicki, wspominając w kwietniu 2020 roku tamto spotkanie z NRD nie miał wątpliwości: – Już sama data meczu, 1 września, tak jeszcze wtedy bolesna dla wielu Polaków, i jego miejsce, na które wyznaczono Norymbergę, były niczym prowokacja pod naszym adresem…
Taktyczna sprawność Kazimierza (i Orłów) Górskiego
Jakby tego było mało, na arbitra spotkania wyznaczono co prawda Kanadyjczyka, tyle że urodzonego (w 1933 roku) i wychowanego w hitlerowskich Niemczech – Wernera Winsemanna. A nie dość, że po raz ostatni przed olimpijską konfrontacją biało-czerwoni pokonali zespół NRD 11 lat wcześniej, to jeszcze – na świeżo – w pamięci mieli baty, które niespełna 2 lata wcześniej dostali w Rostocku. Co prawda pod wodzą poprzedniego selekcjonera, Ryszarda Koncewicza, ale z boiska pogrom 0:5 pamiętali Hubert Kostka, Antoni Szymanowski, Zygmunt Anczok, Kazimierz Deyna i Włodzimierz Lubański. Zatem – połowa zespołu!
Zapewne także z tego powodu Kazimierz Górski zaskoczył wszystkich – łącznie z rywalami – decydując się na ustawienie 1-5-3-2, dodatkowo w linii środkowej wystawiając Lesława Ćmikiewicza, który w pierwszych dwóch spotkaniach turnieju w Monachium wprawiał się w grze na pozycji stopera. Tym samym, choć zapewne nie zasłużył na tytuł mistrza elegancji, pokazał – całemu światu, a nie tylko NRD-owcom – dużą sprawność taktyczną.
– Nasza umiejętność – jeśli chodzi o płynne przechodzenie z ustawienia 1-4-3-3 do 1-5-3-2 i innych jeszcze wariantów – wynikała z tego, że wszyscy piłkarze grali w kraju i na zgrupowaniach mieliśmy czas, żeby to wszystko wyszlifować. Trzeba też oddać, że trenerzy klubowi wykonywali dla kadry narodowej znakomitą robotę. Kazio zwykł długo i merytorycznie dyskutować nie tylko z Gezą Kalocsay’em i Jaroslavem Vejvodą, bo nie tylko oni byli świetnymi fachowcami. Ufał specjalistom prowadzącym zespoły ligowe, polegał na ich robocie, liczył się z ich zdaniem i chętnie się w nie wsłuchiwał. I także dzięki temu później mieliśmy tak wspaniałe efekty – wspominał po latach na naszej internetowej stronie Andrzej Strejlau, ówczesny asystent trenera Górskiego.
Gorgoń strzela dwa razy, Gadocha myli się z karnego
Efekt w meczu z NRD był piorunujący. Już w 6 minucie biało-czerwoni zapomnieli o meczu w Rostocku. Robert Gadocha dośrodkował z rzutu rożnego z prawego narożnika wprost na głowę Lubańskiego, który uderzył fenomenalnie, ale asekurujący Jurgena Croya obrońca zdołał – także głową – wybić piłkę z linii bramkowej. Tyle że wprost pod nogi Jerzego Gorgonia, który huknął niczym z armaty z linii pola bramkowego i zapewnił naszemu zespołowi prowadzenie.
Rywale wyrównali tuż przed przerwą. Joachim Streich skutecznie zamknął akcję Niemców na lewym skrzydle; po dośrodkowaniu z prawej flanki niczym siatkarz wybił się na piątym metrze i głową – po koźle – wpakował piłkę obok bezradnego Kostki. Na odpowiedź Polaków nie trzeba było jednak długo czekać. W 64 minucie Gorgoń – który korzystając z asysty Antoniego Szymanowskiego i Mariana Ostafińskiego w środku obrony często zapędzał się na przedpole przeciwnika – dostał piłkę w środku pola, nieco podciągnął i zdecydował się na uderzenie z 30 metrów. Kropnął niczym z armaty w prawe okienko, nie dając najmniejszych szans Croyowi na skuteczną interwencję.
Jak Górski bronił tego wyniku? Otóż na końcówkę wprowadził na boisko – za stopera Ostafińskiego – napastnika Ryszarda Szymczaka, aktualnego króla strzelców naszej pierwszej (najwyższej wówczas) ligi z Gwardii Warszawa. Miał rację, bo wygrana powinna być okazalsza. Tyle że po akcji Lubańskiego z Jerzym Kraską Gadocha przestrzelił rzut karny.
1.09.1973, Norymberga (turniej olimpijski – faza grupowa)
POLSKA – NRD 2:1 (1:1)
Bramki: Gorgoń 6, 64 – Streich 45
POLSKA: Kostka – Gut, A. Szymanowski, Ostafiński (82. Szymczak), Gorgoń, Anczok – Kraska, Deyna, Ćmikiewicz – Lubański, Gadocha. Trener: Górski.
Gorgoń sika dwa razy. Pociągowa wojna psychologiczna
A po końcowym gwizdku nastąpiła… dogrywka. Wspomina Janusz Jesionek, ówczesny kierownik reprezentacji:
– Na kontrolę dopingową wezwany został Jurek Gorgoń. Tyle że nie od razu schodząc z boiska, bo delegat Komisji Antydopingowej się spóźnił. Wszedł do szatni, kiedy nasz stoper załatwił już wszelkie pomeczowe potrzeby. Nie ukrywałem zdziwienia, ale też i pretensji, że – a był to Niemiec z NRF – był tak bardzo niezorganizowany. Wiadomo – po wielkim wysiłku płynów fizjologicznych nie produkuje się na zawołanie, a Jurek miał jeszcze dodatkowe emocje, zdobył przecież obie bramki. Musieliśmy więc długo czekać na pobranie próbek. Nerwy były duże, ponieważ podróżowaliśmy wówczas po Niemczech pociągami, i ten nasz – którym wracali również NRD-owcy – nie mógł odjechać. Trzeba było zmieniać rozkłady jazdy. Przegrani mocno się denerwowali i głośno protestowali, ale pan Kazimierz zachował spokój. Wydał oczywiście zgodę na ponadprogramowe browarki dla Gorgonia, a i reszcie zespołu potrafił zorganizować czas w ten sam sposób. I nie był to czas zmarnowany… cdn.
GAdam