W niedzielę, 18 lipca 1976 roku, reprezentacja Polski wystartowała w turnieju olimpijskim w Montrealu. Biało-czerwoni byli obrońcami złotego medalu wywalczonego 4 lata wcześniej w Monachium, ale w Kanadzie wystartowali słabo. Nawet bardzo. Na tyle, że po spotkaniu z Kubą Kazimierz Górski ocenił, iż był to zdecydowanie najgorszy mecz naszej drużyny narodowej w najmniej udanym półroczu jego selekcjonerskiej kadencji…
Różnica w indywidualnych umiejętnościach zawodników obu zespołów była kolosalna. Wystarczy przytoczyć statystykę strzałów z tego spotkania, ponieważ najlepiej oddaje, ile Kubańczyków dzieliło od Orłów Górskiego. Biało-czerwoni 29-krotnie uderzali na bramkę Reinoso (w tym 11 celnie), podczas gdy rywale 10 razy niepokoili Jana Tomaszewskiego. I mimo że odnotowano im jedynie dwa strzały celne, to oni… zdobyli bramkę. Po szybkim kontrataku przeciwników z Karaibów Władysław Żmuda powalił tuż przed naszym karnym dynamicznego Pereirę. Farinas króciutko rozegrał z Roldanem i po zwrotnym podaniu obok muru znalazł się sam przed Tomaszewskim. Wykorzystał tę znakomitą sytuację, ale sędziowie dopatrzyli się pozycji spalonej strzelca.
Kiepsko wyregulowany celownik Diabła
W końcówce dwukrotnie znakomite okazje zmarnował Andrzej Szarmach. Najpierw po dośrodkowaniu Lesława Ćmikiewicza z prawej strony uderzył głową tuż przy prawym słupku Reinoso, ale kubański golkiper zdołał odbić piłkę. Po centrze z lewego skrzydła Diabeł znajdując się 6 metrów od bramki kopnął tuż obok bramki Kubańczyków…
18.07.1976, Montreal, turniej olimpijski
POLSKA – Kuba 0:0
POLSKA: Tomaszewski – A. Szymanowski, Gorgoń, Żmuda, Wawrowski – Kasperczak (51. Maszczyk), Ćmikiewicz, Deyna – Lato, Szarmach, Kmiecik. Trener: Górski
Na boisku wszystko robili na opak
„Byłem po prostu zrozpaczony postawą drużyny. Zawiodła łagodna perswazja i ostra krytyka, spróbowałem swego rodzaju wstrząsu. Na przestrzeni ostatniego półrocza przeżyłem szereg nieudanych występów biało-czerwonych, ten jednak był najgorszy. Co za nieporadność, a jaka indolencja strzelecka! Na naszym tle Kubańczycy wypadli całkiem dobrze. Mało tego, byli bliscy zwycięstwa zdobywając bramkę, której sędzia, na szczęście dla nas, nie uznał – wspominał po latach w biograficznej książce „Piłka jest okrągła”, trener Górski. – Na pomeczowej konferencji prasowej zapytałem: – Czy tacy zawodnicy, którzy wszystkie rozumy pozjadali nie potrzebują już nauczycieli, bo wbrew wcześniejszym, szczegółowym ustaleniom, zaakceptowanym przez nich, robią potem na boisku wszystko na opak, nie zasługują na miano „profesorów futbolu”? Moja wypowiedź była zaskoczeniem nie tylko dla polskich dziennikarzy…”
cdn.