Górski-Sarenka z asystą w debiucie w RKS

7 listopada roku to ważna data dla polskiego futbolu. A w każdym razie powinna być ważna, bowiem właśnie tego dnia, w roku 1937, Kazimierz Górski rozpoczął zupełnie nowy rozdział w życiu. Mianowicie, licząc dokładnie 16 lat, 8 miesięcy i 5 dni zadebiutował w barwach Robotniczego Klubu Sportowego Lwów, w pierwszym zespole występującym w lidze okręgowej. Tyle że w sprawozdaniach próżno szukać nazwiska późniejszego selekcjonera reprezentacji Polski…

 

 

Przedwojenny Lwów. Kazimierz Górski – „Sarenka” w zespole Robotniczego Klubu Sportowego. Fot. archiwum Górskich/FOTONOVA

 

 

Z jakiego powodu gimnazjalista Górski musiał się ukrywać za pseudonimem, Trener Wszech Czasów wytłumaczył po latach w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”:

 

– Przed wojną młodzież ucząca się w gimnazjum nie mogła grać w klubie w piłkę. Jak kogoś przyłapano, wyrzucano ze szkoły. Trzeba było grać pod pseudonimem. Na przykład były trener reprezentacji Polski, nieżyjący już Michał Matyas miał pseudonim „Myszka” – wspominał trener Górski. – Ja byłem niski, szczupły, szybki, zwrotny. Świetny sprawnościowo, technicznie. Przezwisko dał mi ktoś podczas meczu ze względu na moje walory fizyczne. I gazety pisały później: – Wyróżnił się „Sarenka”! (…) A z jakim obecnie piłkarzem można mnie porównać? Cóż, ciężko powiedzieć. Byłem bardzo szybki. Nie musiałem nikogo kiwać, zwodów robić. Kopałem piłkę przed siebie i biegłem. Na boisku wszystkich zostawiałem z tyłu.

 

Grał bardzo dobrze, rwąc napad wciąż do przodu

 

Dla porządku – za „Ilustrowanym Telegramem Sportowym” (nr 182 z 8.11.1937), do którego dokopał się mieszkający w Sanoku Rafał Nabrzeżny, interesujący się historią Lwowskiej Ligi Okręgowej – warto zaprezentować (prawie) pełną (gdyż tylko taka się zachował)a, meczową „główkę” z debiutu nastoletniego napastnika Górskiego:
Lwów, na boisku R.S.K.O., godz. 11:30, R.K.S. Lwów – W.C.T.S. Resovia 1:0 (1:0). Skład; R.K.S.: Zub,?, Oleksiewicz, Dekutowski, Neuman, Półsetek, Żelazko, Horodyski, Deutschman, Sarenka (pseudonim Górskiego – przyp. red), Palamarczuk, Resovia: Sanecki, Brydak, Chwałka, Dyląg, Geisler, Hajdaś, Górnicki Kotelnicki, ?, Scheibel, Szafran. Bramki; S. Palamarczuk w 8 min. Sędziował; Seeman. Widzów ok. 1000.

 

Wertując archiwa „ITS”, można trafić na jeszcze jedną perełkę. Mianowicie – recenzję z tego występu, w której późniejszemu jednokrotnemu reprezentantowi Polski poświęcony jest – jak się okazuje niebezzasadnie – cały akapit:

 

„Nie dopisał skutecznie grający zazwyczaj napad (RKS – przyp. AG), gdzie poprawnie prezentowała się tylko lewa strona Palamarczuk – „Sarenka” inicjująca szereg efektownych zagrań. Zwłaszcza młody debiutant nadziewający po raz pierwszy koszulkę reprezentacyjną „Sarenka” grał bardzo dobrze, rwąc napad wciąż do przodu oraz umiejętnie zagrywający z resztą partnerów. (…) Jedyna bramka dnia, padła już w 8 min., kiedy to po okresie większej aktywności „Robotników”, przebija się „Sarenka” ładnie wypuszczając Palamarczuka, który ostrym plasowanym strzałem, strzela nieuchronnie.”

 

 

To nie była sielanka, a okręgówka znaczyło coś zupełnie innego niż dziś


Jak ostry przebieg miało opisywane spotkanie niech świadczy cytat meczowego protokołu, do którego – komunikat Wydziału Gier i Dyscypliny Lwowskiego O.Z.P.N. nr. 39 z 10.11.1937) – dotarł R. Nabrzeżny:

* Resovia kończyła mecz w 9-kę ( kontuzja i wykluczenie Dyląga) a R.K.S. w 10-kę (wykluczenie Horodyskiego);
* Za „niebezpieczną grę na zawodach z Resovią” Włodzimierz Horodyski (R.K.S.) ukarany 2 tygodniową dyskwalifikacją od 15.11.1937 do 29.11.1937. A za „brutalną grę połączoną z umyślnym kopnięciem przeciwnika bez piłki na zawodach z RKS”, Bronisław Dyląg (Resovia) ukarany 4-miesięczną dyskwalifikacją od 15.11.1937 do 15.6.1938 (Kom. W.G. i D. L.O.Z.P.N. nr. 39 z 10.11.1937).

 

Ktoś może zapytać, po co w ogóle robić zagadnienie z debiutu nastolatka – nawet jeśli był nim Kazimierz Górski, w lidze okręgowej? Otóż warto, ponieważ nazewnictwo poszczególnych klas i system rozgrywkowy były przed wojną zupełnie inne niż obecnie. 

 

– W latach 30.tych poprzedniego stulecia ligi w większości polskich województw przemianowały się z klas A na okręgowe. Zaś mistrz okręgu zyskiwał prawo gry w barażach o ekstraklasę. Z czwórki barażowej w tych dwustopniowych kwalifikacjach zwycięzca awansował na najwyższy poziom rozgrywkowy – tłumaczy Leszek Śledziona, historyk sportu, współautor i wydawca 10 książek o tej tematyce.

 

– RKS, w którym grał Sarenka był zespołem średnim. Co prawda w roku 1935 został robotniczym mistrzem Polski – a w tamtym okresie w tych rozgrywkach liczył się, i także przed wojną sięgnął po tytuł m.in. RTS Widzew doskonale znany do dziś klub z Łodzi – ale ligowych ambicji nie miał wielkich. Prawda jest zresztą taka, że w okręgu lwowskim bardzo trudno było się wtedy przebić – dodaje Śledziona. – Bo była silna Ukraina Lwów, klub mniejszości, wicemistrz okręgu z lat 1938 i ’39. Jak również niezwykle silny wojskowy Junak Drohobycz, który mimo rosnącej potęgi przez wybuch wojny nie zdołał awansować do ekstraklasy. Tymczasem stawiam dolary przeciw orzechom, że gdyby nie początek działań zbrojnych, to na 99 procent byłby piątym zespołem z regionu, który przebiłby się do najwyższej ligi w Polsce. I to nie tylko z uwagi na reformę i powiększenie tej klasy z 10 do 12 drużyn. Bo lwowski okręg był mocno znaczący w tamtym okresie na piłkarskiej mapie kraju. Pogoń, Czarni i Hasmonea to założyciele ekstraklasy. Co prawda Hasmonea po dwóch latach spadła, ale na sezon przebiła się do elity inna reprezentantka okręgu –  Lechia Lwów. 

 


Cherlawy, ale sprytny i utalentowany reprezentant Lwowa

 

Utalentowany i dynamiczny „Sarenka” z przytupem wszedł zatem do wyjściowego składu seniorów RKS przed ukończeniem 17 lat, ale…  Otóż zanim pokazał, co potrafi, łatwo wcale nie miał. I to nie tylko z uwagi na fakt, że musiał ukrywać się pod pseudonimem. Trochę to bowiem potrwało zanim w ogóle dostał pozwolenie na występy w klubie. A i to nie bez użycia fortelu. 

 

– Jak wszyscy chłopcy we Lwowie grałem w szkole i na podwórku. Nie chciałem grać w klubie, ale koledzy nalegali. Nie wypadało odmówić. W wieku 15 lat trafiłem do RKS Lwów, który grał w lidze okręgowej. Przed wojną z okręgówki wchodziło się do ekstraklasy – wspominał Górski w cytowanym już wywiadzie dla „GW”. – Aby grać w klubie, trzeba było jednak przejść badanie lekarskie. Byłem cherlawy i nie „wydmuchałem” tyle, ile trzeba w spirometr. Ze względu na małą pojemność płuc nie dostałem zgody lekarza na grę w piłkę. Za drugim razem dmuchał więc za… mnie kolega.

 

 

1943, Lwów. Kazimierz Górski. Fot. archiwum Górskich/FOTONOVA

 

 

Na pełną statystykę występów Kazimierza Górskiego w Robotniczym Klubie Sportowym przyjdzie jeszcze poczekać. Dobra informacja dla kibiców zainteresowanych historią polskiego futbolu jest taka, że doczekają się pełnej – a w każdym razie bogatej – dokumentacji obejmującej lata gry „Sarenki” w silnej lwowskiej okręgówce.

 

 

– Okres tuż-przedwojenny jest kiepsko udokumentowany, a w zasadzie to dotąd w polskiej literaturze w ogóle nieudokumentowany. Jedyne źródła to gazety z tamtych lat, bo archiwa LOZPN w większości poginęły. Mój kolega, Rafał Nabrzeżny od kilku lat pracuje nad zmazaniem tej białej plamy. Już wykonał benedyktyńską pracę w tym zakresie, ale pełnego opracowania doczekamy się zapewne dopiero za kilka lat – ocenia historyk Śledziona. – A co do napastnika „Sarenki”, to musiał być naprawdę utalentowany, skoro jeszcze w trakcie wojny – już po ataku III Rzeczy na ZSRR i przejęciu Lwowa przez Niemców, czyli w okresie 1942-44 – co najmniej dwukrotnie otrzymał powołania do reprezentacji swego miasta, w którym grało wówczas wielu naprawdę świetnych piłkarzy.

 

 

Adam GODLEWSKI