Deszcz ze śniegiem ku… pokrzepieniu serc

Po pokonaniu Greków wiosną w preeliminaycjnym dwumeczu, w listopadzie 1971 roku przyszedł czas na inaugurację zasadniczej, czyli grupowej, części eliminacji olimpijskich. Na dzień dobry biało-czerwonym przyszło zmierzyć się na wyjeździe z Hiszpanią. Do Gijon ekipa Orłów Górskiego wybrała się w nie najlepszych nastrojach, po porażce z RFN w Warszawie w kwalifikacjach Euro’72, której doznała dokładnie miesiąc wcześniej…

 

 

Zanim biało-czerwoni mogli – w pełnym słońcu – wsiąść do autokaru w Monachium, musieli przebić się przez olimpijskie kwalifikacje. Inaugurację zaplanowano w Gijon. W deszczu ze śniegiem. Fot. archiwum Górskich/FOTONOVA

 

 

Po latach, z tej racji, że naprzeciw biało-czerwonych stanęła amatorska drużyna z Hiszpanii, to spotkanie zostało uznane jako nieoficjalne. Zatem kronikarze podają, że Grzegorz Lato zadebiutował w reprezentacji Polski tydzień później, w rewanżu z RFN w Hamburgu, w eliminacjach mistrzostw Europy. Prawda jest jednak taka, że na boisku w naszym zespole narodowym pojawił się już w Gijon.  

 

 

„Czy to dobry omen, czy zły, że gramy akurat miesiąc po porażce z RFN? – zapytano mnie, a ja bym wówczas sam chętnie poszukał jakiejś dobrej wróżki, która znalazłaby prawidłową odpowiedź. Po decyzjach kadrowych i kilku zajęciach szkoleniowych byłem optymistą. Przecież musi nam też zaświecić w końcu słońce – powtarzałem sobie. – Do tego, gdzie ma zaświecić, jak nie w słonecznej Hiszpanii? – wspominał Kazimierz Górski w biograficznej książce „Piłka jest okrągła”.

 

 

10.11.1971, Gijon, eliminacje olimpijskie

Hiszpania – POLSKA 0:2 (0:0)

Bramki: Marx 47, Lubański 56

POLSKA: Szeja – Szymanowski, Ostafiński, Gorgoń, Anczok – Szołtysik, Deyna, B. Blaut – Marx, Lubański, Banaś (46. Lato) . Trener: Górski

 

 

„Kiedy przybyliśmy do Gijon, słońca nie było jednak nawet na lekarstwo. Ku przerażeniu Hiszpanów padał nieustannie deszcz ze śniegiem, raczej tu nieznanym, od Zatoki Biskajskiej dmuchało przenikliwym zimnem. Nie byliśmy tym zmartwieni. Szkoda jedynie, że szalejąca śnieżyca zasypała w Pirenejach stację przekaźnikową, uniemożliwiając transmisję telewizyjną do kraju – czytamy dalej w opowieści „Piłka jest okrągła”. – „ Nie chciałbym, aby to zabrzmiało jak samochwalstwo, ale zagraliśmy naprawdę dobry mecz, chociaż w pierwszej połowie żadna ze stron nie zdobyła bramki. Hiszpanie nie mogli go wygrać, byłem tego pewien, a po przerwie ostatecznie rozwialiśmy ich złudzenia.  Szkoda więc, że nasi sympatycy w Polsce nie mogli nas obejrzeć ku pokrzepieniu serc.” cdn.