5 maja przypada rocznica pierwszego meczu Kazimierza Górskiego w roli trenera reprezentacji Polski. – Zaczęło się nie najlepiej, bo to gospodarze objęli prowadzenie. Gdyby po przerwie Kazik Deyna, Janek Banaś i Włodek Lubański nie wykonali wspaniałej roboty, być może kadencja taty skończyłaby się równie szybko jak poprzedników – wspomina Dariusz Górski, syn polskiego trenera wszech czasów. – Bo ojciec wcale nie był faworytem mediów ani kolegów po fachu.
Na pierwsze po nominacji zgrupowanie – do Wisły – nowy selekcjoner zabrał reprezentantów już na początku drugiej połowy stycznia. W lutym kadra poleciała do Jugosławii, gdzie rozegrała sparingowe mecze z Hajdukiem Split i Orientem Pula. Selekcjoner Górski miał więc za sobą stres związany z pierwszym kontaktem z zespołem. I już kilka miesięcy przed oficjalnym debiutem był bogatszy o pierwsze wnioski. A jednak…
– Przypominam sobie bardzo duże napięcie związane z meczem ze Szwajcarią, w debiucie selekcjonera Górskiego. I to chyba bardziej nasze, zawodników, niż trenera. W każdym razie ze zgrupowania zapamiętałem spokój szkoleniowca, a nawet luz. I merytoryczne podejście szkoleniowca, bo omówienie przeciwnika było naprawdę sensowne – wspomina po latach uczestnik spotkania z Helwetami, Lesław Ćmikiewicz. – Mając naprawdę dużą wiedzę o rywalu, mieliśmy zagrać swoje w Lozannie. I zdominować gospodarzy. Do przerwy wychodziło nam to co prawda średnio, bo był ledwie remis. Skończyło się jednak aż 4:2. I to był najniższy wymiar kary dla Helwetów. To był udany start Kazia, zaczęło się fartownie. Uznaliśmy więc wspólnie po meczu, że nadal będzie dobrze szło…
“Mecz miał wartość szczególną, wyrażę ją jednym zdaniem: drużyna uwierzyła we mnie, a ja w drużynę – wspominał po latach w swej biografii zatytułowanej “Piłka jest okrągła” Kazimierz Górski. – (…) Zachowałem sobie na pamiątkę recenzję, jaką zamieścił zuryski “Sport”. Napisano w niej między innymi: “Polska drużyna to prawdziwy tajfun, dosłownie rozniosła naszych. I to w okresie, kiedy tak wiele sobie po nich obiecywaliśmy. Jeśli gra Polaków nie jest efemerydą i jednorazowym wzlotem, mogą wkrótce postarać się o niespodzianki, jakich im dotąd nie zwykło się przypisywać.”
– Po udanym początku zaufanie do trenera Górskiego wzrosło – dodaje syn selekcjonera, Dariusz. – I to odczuwalnie, choć droga do mistrzostwa olimpijskiego była jeszcze kręta i daleka…