40 lat minęło od pożegnania kapitana

Równo 40 lat temu, 24 września 1980 roku, reprezentacyjną karierę zakończył pierwszy kapitan Orłów Górskiego, i do momentu kontuzji najważniejszy piłkarz reprezentacji Polski w tamtym okresie – Włodzimierz Lubański. W pożegnalnym, 80. spotkaniu – z Czechosłowacją – zdobył 50. gola w drużynie narodowej. Po weryfikacji przeprowadzonej w późniejszych latach, w statystykach Włodka pozostało 75 meczów w kadrze uznanych za oficjalne i 48 bramek. A zatem bilans na tyle imponujący, że pozazdrościć mogą wszyscy – poza Robertem Lewandowskim – reprezentanci.

                                                                                                                                                                                                              

Włodzimierz Lubański potrafił błysnąć skutecznością w reprezentacji Polski nawet po ciężkiej kontuzji, przez którą stracił kilka lat. Dwa gole wbił Duńczykom – na wyjeździe – w kwalifikacjach argentyńskiego mundialu, gdy selekcjonerem był już Jacek Gmoch…

 

 

Za nieoficjalne wśród rozegranych przez Lubańskiego spotkań w narodowym trykocie uznano np. mecz z Kolumbią na inaugurację IO w Monachium w 1972 roku, czy potyczkę w kwalifikacjach olimpijskich z Hiszpanią (w Gijon kapitan zdobył bardzo ważnego gola). Wszystko dlatego, że naprzeciw biało-czerwonych stawały amatorskie – zatem dalekie od najsilniejszych – składy rywali.

 

Najmłodszy debiutant z golem na dzień dobry

 

To jednak nie ma większego znaczenia przy ocenie reprezentacyjnych dokonań napastnika, który w drużynie narodowej zadebiutował licząc 16 lat i 188 dni. I już na dzień dobry – w wygranym 9:0 meczu z Norwegią w Szczecinie – wpisał się na listę strzelców. W tym samym mieście, w 1965 roku w kwalifikacjach MŚ, strzelił 4 gole Finom. W tym trzy początkowe – między 19 a 24 minutą! 5 goli wbił w Luksemburczykom w Krakowie, także w kwalifikacjach mundialu w kwietniu 1969 roku. Niespełna pół roku później poprowadził biało-czerwonych do pierwszego – do dziś jednego z zaledwie trzech –zwycięstwa nad Holandią (2:1) zdobywając na Stadionie Śląskim zwycięską bramkę.

 

Ze specjalnymi względami u Kazimierza Górskiego

 

U Kazimierza Górskiego – u którego cieszył się nie tylko kapitańską opaską, ale i specjalnymi względami – nie zatracił skuteczności. W Krakowie we wrześniu 1971 roku przyczynił się do rozbicia Turcji (5:1) wbijając hat-tricka. Na igrzyskach w Monachium nie trafił – o czym mówi otwarcie – z formą,  ale i tak do złota dorzucił dwa trafienia – z Ghaną i Marokiem. I prawdopodobnie najważniejszą akcję turnieju, po której wywalczył rzut karny w meczu z ZSRR. I oddał tę jedenastkę – choć był wyznaczony do wykonywania – Kazimierzowi Deynie. To wreszcie Lubański poprowadził Orły Górskiego do historycznej, do dziś jedynej, wygranej nad Anglią w Chorzowie w kwalifikacjach mistrzostw świata w czerwcu 1973 roku. Zabrał wtedy piłkę Bobby’emu Moorowi, i po fenomenalnej indywidualnej akcji ustalił wynik na 2:0. Niestety, to w tym spotkaniu doznał kontuzji, która zakończyła de facto wielki etap Włodka w drużynie narodowej…

 

 

 

Doczekał się swojej szansy i w pełni ją wykorzystał…

 

„Nasz bank informacji wśród cech szczególnych, dotyczących gry i postawy reprezentantów angielskich na jednym z pierwszych miejsc umieścił skłonność Bobby Moore’a do schematycznych zagrywek do tyłu w momencie rozpoczynania akcji spod własnej bramki – wspominał po latach trener Górski na łamach książki „Piłka jest okrągła” najbardziej spektakularną – wówczas – akcję w historii polskiego futbolu. – Jacek Gmoch wykrył to precyzyjnie i określił jako konkretną szansę dla tego typu ofensywnego i przebojowego zawodnika, jakim był właśnie Włodzimierz Lubański. Szansę na wyłuskanie piłki w strefie między obroną i bramkarzem oraz zdobycie gola – (…) Włodek doczekał się swojej szansy i w pełni ją wykorzystał…

 

 

Reprezentacyjny niedosyt, klubowe bogactwo

 

Wspomniana kontuzja okazała się bardzo groźna, Lubański nie pojechał na finały MŚ do Niemiec w 1974 roku (poleciał za to na mundial do Argentyny, gdzie biało-czerwoni uplasowali się na miejscach 5-8), skąd polski zespół przywiózł medakl. I – biorąc pod uwagę skalę talentu – w reprezentacji Polski ma prawo czuć się piłkarzem niespełnionym. Mimo fantastycznych rekordów i statystyk. W futbolu klubowym – było jeszcze lepiej. W sumie w barwach Górnika Zabrze zdobył 228 goli (we wszystkich rozgrywkach). 7 razy był mistrzem Polski, 6 razy sięgnął po Puchar Polski, 4 razy zostawał królem strzelców ekstraklasy (w sumie 155 ligowych goli), 2 razy był królem strzelców Pucharu Zdobywców Pucharów, w 1970 roku wystąpił z KSG w wielkim finale tych rozgrywek. Wspaniały piłkarz, świetny facet. Do dziś w wysokiej formie intelektualnej.

 

GAdam