Padureanu drukował w Starej Zagorze

Reprezentacja Polski prowadzona przez Kazimierza Górskiego, która pokonała Greków w preeliminacjach, w kwietniu 1972 roku przystąpiła do decydującego etapu grupowej fazy kwalifikacji do turnieju olimpijskiego w Monachium. Po spotkaniu z Bułgarią w Starej Zagorze wcale nie zanosiło się, że na przełomie sierpnia i września cały kraj zakocha się w Orłach Górskiego…

 

 

Włodzimierz Lubański rozegrał wiele pamiętnych meczów w reprezentacji Polski. Z Anglią, zanim doznał kontuzji – moment uwieczniony na fotografii – zdobył gola. W Starej Zagorze zobaczył najsłynniejszą czerwoną kartkę w historii polskiego futbolu. Zanim jednak zszedł z boiska, także zdążył wpisać się na listę strzelców. Fot. archiwum prywatne Janusza Jesionka

 

 

Kapitan reprezentacji Polski i jej największa gwiazda, Włodzimierz Lubański znany był z eleganckiej gry. Tymczasem to właśnie zdobywca gola w pierwszej połowie, po której biało-czerwoni prowadzili, został w Starej Zagorze ukarany przez sędziego Victora Padureanu czerwoną kartką. Komentator Jan Ciszewski wykreował jednak w relacji telewizyjnej naszego napastnika na bohatera narodowego, nie zostawił natomiast  – i słusznie – suchej nitki na rumuńskim arbitrze, który ordynarnie wydrukował wynik konfrontacji o punkty w olimpijskich kwalifikacjach.

 

 

„Wychodząc z drużyną z szatni byłem w doskonałym nastroju i nawet przez myśl nie przeszło mi to, co miało nas wkrótce spotkać. A potem na boisku zaczęły się dziać rzeczy dziwne. Siedziałem na ławce dla rezerwowych i przecierałem ze zdumienia oczy. Za przypadkowe starcie Żekowa z naszym obrońcą, sędzia pochopnie podyktował rzut karny, zamieniony przez Bonewa na wyrównującą bramkę. Następnie usunął z boiska kapitana naszej reprezentacji. Lubański znany był szeroko z postawy fair, jego „przestępstwo” polegało na tym, że zapytał sędziego o przyczynę podjętej decyzji. Jakby tego wszystkiego było jeszcze mało, sędzia Padureanu nie uznał jeszcze bramki strzelonej przez Janka Banasia. Byliśmy całkowicie zdruzgotani, za dużo spadło na nas tych „przyjemności” – tak wspominał incydenty z udziałem nieuczciwego sędziego trener Górski w biografii „Piłka jest okrągła”.

 

– Moja czerwona kartka była totalnie naciągnięta, nie zasłużyłem na to upomnienie. Trudno o inną interpretację niż taka, że sędzia Victor Padureanu z premedytacją chciał osłabić nasz zespół, przecież jako kapitan miałem prawo z nim dyskutować. A zapytałem jedynie, dlaczego podyktował jedenastkę, skoro faul popełniliśmy wyraźnie przed linią pola karnego. Dyskusji z Rumunem jednak nie było żadnej. Jako ciekawostkę mogę natomiast przytoczyć fakt, że po czerwonej kartce nie poszedłem wcale do szatni, tylko usiadłem na ławce rezerwowych; nie przy samym Kazimierzu Górskim, ale naprawdę niedaleko od selekcjonera. Na ławce jak zwykle obowiązywał spokój. Za to po spotkaniu, nikt nie ukrywał, że mamy poczucie, iż zostaliśmy skrzywdzeni przez sędziego. I na tradycyjnym pomeczowym bankiecie z zespołem bułgarskim i arbitrami daliśmy Rumunom do zrozumienia, że jesteśmy bardzo nieszczęśliwi. Z tego powodu, że sędzia główny nie potraktował nas sprawiedliwie, w zgodzie z przepisami – wyjaśnił Lubański w wywiadzie opublikowanym na stronie Fundacji Kazimierza Górskiego.

 

 

 

16.04.1972, Stara Zagora, kwalifikacje olimpijskie

Bułgaria – Polska 3:1 (0:1)

Bramki: Bonew 67, 88, Wasiliew 80 – Lubański 38

POLSKA: Kostka – Szymanowski, Ostafiński, Wraży, Anczok – Szołtysik, Deyna, Kraska – Banaś (84. Gadocha), Lubański, Jarosik (23. Marx). Trener: Górski

Czerwona kartka: Lubański 68.